To był dobry weekend z jednym wyjątkiem, bo mecz rocznika 2013 w ogóle nie powinien się odbyć, ale to już niestety poza naszymi możliwościami. Związek powinien się zastanowić na reorganizacją rozgrywek bo tego typu spotkania nikomu nie są potrzebne. Ani tym co wysoko przygrywają (my) ani Legii, która marnuje czas na mecze przez cały sezon i co tydzień wygrywa wynikiem, który nawet z hokejem nie ma nic wspólnego. Poza tym spotkaniem rozegraliśmy pięć zaciętych, wyrównanych spotkań, dzięki którym wiele dobrego możemy napisać o naszych zawodnikach. W meczu rocznika 2013 z resztą też, bo wstydzić się zupełnie nie mamy czego 🙂
WAF – FT 2015/16
Sobotni mecz z drużyną WAF był prawdziwym meczem emocji i walki o każdy centymetr boiska. Niestety rozpoczął się dla nas bardzo niekorzystnie, a już w pierwszej fazie spotkania przegrywaliśmy 0:2. Jednak mimo niekorzystnego wyniku, drużyna pokazała charakter i zdołała się zmobilizować. Zdecydowanie zwiększyliśmy intensywność gry, stawiając coraz mocniejszy opór przeciwnikowi. Mecz ostatecznie zakończył się remisem 3:3, ale sama gra dostarczyła więcej emocji niż wynik mógłby sugerować.
Od pierwszego gwizdka tempo spotkania było wysokie. W pierwszej kwarcie drużyna WAF-u zdecydowanie częściej była pod naszym polem karnym. Często przegrywaliśmy pojedynki w środku pola co wykorzystywał nasz przeciwnik, atakując właśnie tą strefą. Ostatecznie po pierwszej kwarcie, po stronie przeciwnika widniała przewaga bramkowa. Obie drużyny stworzyły wiele sytuacji podbramkowych, a kibice mogli podziwiać szybkie akcje i dynamiczne wymiany piłek.
Druga i trzecia kwarta była bardzo ważna dla naszego zespołu, który nawiązał walkę z przeciwnikiem zmniejszając straty. Niestety w drugiej kwarcie nas zawodnik sfaulował przeciwnika w polu karnym, co poskutkowało jedenastką. Razem z trenerem drużyny przeciwnej, idąc z duchem gry nie chcieliśmy zatrzymywać spotkania i postanowiliśmy iż karny zostanie wykonany po zakończeniu spotkania.
Nasi zawodnicy Franek jak i Youssef dzięki swojej szybkości i mobilności na skrzydłach wygrywali wiele pojedynków jeden na jeden. Dawało nam to przewagę na skrzydłach co finalnie doprowadzało do przewagi liczebnej w ataku. Niestety nasze strzały wielokrotnie przelatywały nad poprzeczką lub zostawały wybraniane przez bramkarza.
Ostatnia kwarta była prawdziwym popisem obu drużyn. Akcja za akcję, raz w jedną stronę, a raz w drugą stronę. Walka do samego końca, a prawdziwy punkt kulminacyjny przyszedł w ostatnich pięciu minutach, kiedy sytuacja na boisku zaostrzyła się. Każdy chciał zdobyć bramkę, która pozwoliłaby wygrać mecz. Niestety wraz z ostatnim gwizdkiem nasza drużyna nie potrafił strzelić zwycięskiego gola i cała nadzieja zostawała w Piotrku, który wraz z zakończonym spotkaniem przygotowywał się do obrony piłki z jedenastu metrów. Emocje sięgnęły zenitu. Przy stanie w meczu 3:3 i po zakończonym spotkaniu wszyscy zebrali się na środku boiska, a w bramce stanął Piotr.
W napiętej ciszy zawodnik WAF podszedł do piłki, oddał strzał, a Piotr rzucił się w stronę lecącej piłki. Ta trafiła w jego dłoń, następnie odbiła się od słupka i… na całe szczęście, nie wpadła do bramki. W momencie, gdy zawodnik WAF chybił, połowa ich drużyny padła na murawę, zrozpaczona i zszokowana. Druga część stała w bezruchu, nie mogąc uwierzyć, że stracili taką szansę. Tymczasem nasi zawodnicy wybuchli euforią, biegnąc do Piotra i skandując jego imię, jakby właśnie zdobył mistrzostwo świata 😉
To było jedno z tych spotkań, które zostaje w pamięci na długo. Remis 3:3 nie oddaje pełni emocji tego meczu, a zwłaszcza dramatyzmu ostatniej akcji. Piotr bez wątpienia zasłużył na tytuł bohatera dnia, a nasza drużyna pokazała, że potrafi walczyć do końca, niezależnie od presji.
FT 2012 – WBS BVB
Bardzo ciekawe spotkanie rozegrał rocznik 2012. Co prawda ponownie przegraliśmy i na pewno ten fakt smuci, ale poza nim wiele w tej drużynie zaczyna się zgadzać. Co tydzień mamy momenty, które cieszą, ale też momenty dekoncentracji, które wiele nas kosztują. W niedzielę widzieliśmy drużynę walczącą od początku do końca pomimo niekorzystnego wyniku. Nasz zespół z minuty na minutę grał coraz lepiej, a to jest ogromną motywacją do pracy. Przegraliśmy zasłużenie, chociaż nie ma co ukrywać, że prezentując rywalom trzy gole, a finalnie przegrywając 3:6, jest w nas żal, że nie udało się wyrwać choćby jednego punktu.
Początek meczu na pewno należał do gości, którzy nie dawali nam wyjść z własnej połowy. Mieliśmy ogromne problemy z organizacją gry, brakowało spokoju, ale też gości grali na prawdę bardzo dobrze. Nawałnica ich trwała 5 – 7 minut, po których zaczęliśmy się “odgryzać”. Pierwsze próby kontr, fajnych przekątnych podań, czy próby zakładania pressingu znamionowały, że nie będziemy mieli czego się wstydzić w tym spotkaniu. W każdym meczu tego sezonu niestety popełniamy proste błędy, które nazywamy prezentami dla rywali. Tak też było w 18 minucie. Najpierw wybroniliśmy bardzo niebezpieczną sytuację rywali, aby po chwili oddać im piłkę w środkową strefę boiska. Takie błędy, szczególnie przy 0:0 bardzo bolą. To samo mieliśmy w meczach z Progresem, Okęciem czy Agrykolą. Jak to zwykle bywa ten pierwszy gol jest kluczowy dla dalszych losów i tym razem też tak było. Drugą bramkę straciliśmy już trzy minuty później po rzucie rożnym.
W 28 minucie, kiedy mecz ten był już dość wyrównany, a nasz zespół gościł regularnie na połowie gości spodziewaliśmy się prędzej bramki kontaktowej. Niestety założony pressing nie był doskonały. Rywal wyszedł spod niego, w środku pola mieliśmy “przebitkę” a z niej wyszła niebezpieczna sytuacja zakończona trzecim trafieniem BVB. Bardzo pozytywnym jednak był fakt, że nasze zaangażowanie wcale nie spadało. Walczyliśmy jak przy stanie 0:0. Zostaliśmy za to nagrodzeni w 35 minucie. Tym razem już pressing można nazwać doskonałym, bo po odbiorze na połowie rywali Stefan popędził na bramkę “żółtych” i zdobył bramkę na 1:3. Chcieliśmy pójść za ciosem i mieliśmy sytuacje ku zmniejszeniu prowadzenia rywali, ale… w 39 minucie postanowiliśmy ofiarować gościom prezent nr 2. Tak zagraliśmy piłkę, że rywal mógł uderzyć z pierwszej piłki po naszych dwóch podaniach z rzędu 🙁
Do przerwy więc przegrywaliśmy 1:4. Ale w jej trakcie widać było wiarę i chęci do dalszej rywalizacji. I druga połowa była o niebo lepsza od pierwszej. Rywal stworzył więcej sytuacji od nas. Świetnie w naszej bramce grał Michał, doskonałe spotkanie rozgrywał Mikołaj. Przy nim właściwie powinniśmy zatrzymać się na dłużej. Mikołaj w wyniku sytuacji boiskowych grał na trzech pozycjach i na każdej radził sobie fenomenalnie. Nie przegrał chyba żadnego pojedynku, a wygrał ich dziesiątki. Będąc obrońcą napędzał nasze akcje. Wykorzystywał swoje warunki fizyczne, szybkość i kontrolę piłki. Był absolutnie nie do zatrzymania i bez wątpienia był to Jego najlepszy mecz w barwach FT.
W nagrodę za dobrą postawę całego zespołu w drugiej połowie zdobyliśmy drugą bramkę. W drugim kolejnym meczu na listę strzelców wpisał się Staś Malik! Staś ewidentnie potrzebował sporo czasu, aby przestawić się z 7-mek na 9-tki, ale widać, że zaczyna sobie radzić coraz lepiej. Asystę zanotował nasz nominalny bramkarz, który tym razem grał w środku pomocy, czyli Miłosz.
Graliśmy na prawdę bardzo dobrze, wciąż próbując konstruować akcję przemyślanymi podaniami. Nie było wybijania tylko próby konstruowania. Niestety w 30 minucie popełniliśmy trzeci już prezent dla BVB i przegrywaliśmy 2:5. A po kolejnych trzech minutach już nawet 3:6 kiedy to BVB strzeliło bramkę po efektownej kontrze. Ostatnie słowo należało jednak do FT. W 77 minucie z rzutu wolnego idealnie dośrodkował Mikołaj, pięknie do strzału złożył się Stefan, ale bramkarz obronił. Jednak przy dobitce Nikodema nie miał już szans. Niko również nieźle grał przed tygodniem, już wtedy miał szanse na gole. Wtedy jeszcze się nie udało, ale w niedzielę już wpadło i oby teraz wpadało jak najczęściej 🙂 Mogło wpaść już minutę później, ale w dobrej sytuacji to bramkarz BVB był górą. Po chwili Stefan trafił jeszcze w poprzeczkę i na tym mecz się zakończył.
Bez wątpienia najlepszym zawodnikiem został wybrany Mikołaj, a wyróżnionym Michał i Sergiusz. Gratulacje dla całego zespołu!
FT 2011 – KS Halinów
W sobotnie przedpołudnie co najmniej dwukrotnie przekonaliśmy się, że w piłce nożnej nie należy nic z góry zakładać. Wyszliśmy na mecz rewanżowy z drużyną KS Halinów zrelaksowani, ponieważ poprzednie spotkanie wygraliśmy łatwo i wysoko. Pierwszy sygnał alarmowy pojawił się w 8′ meczu kiedy to przeciwnicy wyszli na prowadzenie. Po 2′ udało nam się wyrównać i mogło się wydawać, że dalej już mecz potoczy się po naszej myśli. Nic bardziej mylnego. Halinów w 15 minut strzelił 3 bramki i na przerwę schodziliśmy przegrywając 1:4. W dodatku my graliśmy naprawdę słabo, sami w pierwszej połowie nie stworzyliśmy zbyt wielu okazji bramkowych. Byliśmy niemrawi, bez energii, bez ducha walki.
Po przerwie po raz drugi tego dnia przekonaliśmy się, że w futbolu wiele może się zdarzyć i nic nie jest dane raz na zawsze. Tym razem na szczęście ta nauka była na naszą korzyść. Po „przemowie motywacyjnej” w szatni na boisko wyszła zupełnie inna, odmieniona drużyna. Zdeterminowana, walcząca, biegająca, „głodna” gry i bramek. Najpierw w 5′ zmniejszyliśmy przewagę przeciwnika do jednej bramki. Po chwili co prawda Halinów ponownie odskoczył na dwie bramki ale to był ich ostatni waleczny odruch w tym meczu. Naszą energią, determinacją; naszym nieustannym naporem, naciskaniem w końcu złamaliśmy przeciwnika. W 4′ pomiędzy 60 a 64 minutą meczu strzeliliśmy 3 gole i wyszliśmy na prowadzenie, które dodatkowo przypieczętował Emil w 78′ przepięknym rajdem literalnie przez całe boisko zakończonym zdobyciem siódmego gola. I wtedy było już wiadomo, że tego dnia zwycięstwa nikt nam nie odbierze.
Okiem trenera.
Oczywiście najważniejszą kwestią po meczu jest ogromny podziw dla chłopców i gigantyczne gratulacje dla nich za drugą połowę. Pokazali, że są „prawdziwymi mężczyznami”, nie załamali się, walczyli i można powiedzieć, że w pełni zasłużyli na zwycięstwo. Nikt go im nie dał, sami musieli po nie sięgnąć. Ale niestety nie można też nie zauważyć faktu, że sami się w tę trudną sytuację wpakowaliśmy. Pierwsza połowa była w naszym wykonaniu naprawdę słaba. Totalny brak asekuracji w obronie, zbyt słabe lub niecelne podania, brak choćby próby skonstruowania akcji wielopodaniowej – nad tym wszystkim absolutnie musimy pracować. Mam nadzieję, że ten mecz będzie dla nas podwójną nauczką. Żeby nigdy nie lekceważyć przeciwnika oraz żeby nigdy się nie poddawać. Na wyróżnienie zasłużyli: Alan Sentkiwiecz, Oskar Waliszczak, Emil Skolimowski
FT 2014 – Juventus Warszawa
W niedzielę, na boisku przy ul. Lokoajskiego, odbył się emocjonujący mecz rocznika 2014, w którym zmierzyliśmy się z Juventusem Warszawa.
Początek meczu należał do Juventusu, który szybko zdobył przewagę, strzelając dwa gole i wydawało się, że kontrolują przebieg spotkania. Zawodnicy FT mimo niekorzystnego wyniku, nie poddali się i zaczęli walczyć o odwrócenie losów meczu. W miarę upływu czasu rocznik 2014 zaczął zyskiwać pewność siebie, a ich ofensywne akcje stawały się coraz groźniejsze.
W drugiej tercji spotkania zdołaliśmy najpierw zdobyć kontaktową bramkę oraz dołożyć kolejne trafienia, co doprowadziło do wyrównania, a następnie do objęcia prowadzenia. Atmosfera na boisku stała się niezwykle intensywna o czym świadczą liczne groźne sytuacje stwarzane przez obydwie drużyny.
Na trzecią tercję wyszliśmy bardzo zmotywowani oraz skupieni aby nie roztrwonić naszej ciężkiej pracy którą wykonaliśmy we wcześniejszej fazie meczu.. Podczas tej części spotkania cofnęliśmy się oddając tym samym pole do gry drużynie przeciwnej. Swoich szans upatrywaliśmy w szybkich kontratakach. Jeden z nich, pod koniec spotkania, udało nam się zamienić na bramkę. Trafienie to było naszą piąta bramką podczas tego widowiska.
Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 5:3. Rezultat ten cieszył nie tylko zawodników, ale także trenerów i kibiców. Rocznik 2014 udowodnił, przede wszystkim sam sobie, że potrafi walczyć do końca i odnosić spektakularne zwycięstwa. W ciężkim momencie nie poddaliśmy się i udało nam się odwrócić losy spotkania.
Najlepszym zawodnikiem oraz zawodniczką spotkania zostaje Tomek oraz Wika. Na wyróżnienie zasługuje Oli oraz Tymek.
Legia Warszawa – FT 2013
W niedzielę na obiekcie Legia Trening Center w Książenicach odbył się mecz rocznika 2013 z Legią.
Od pierwszych minut meczu Legia dominowała na boisku, prezentując zgranie i umiejętności, które pozwoliły im na zdobywanie bramek praktycznie w każdej akcji ofensywnej. Zawodnicy Legii wykazali się świetnym zrozumieniem, a ich ataki były szybkie i precyzyjne. Bramkarze FT, Dawid oraz Arem, mieli ciężką przeprawę, broniąc wielu strzałów, ale mimo jego wysiłków, napastnicy Legii byli nie do zatrzymania.
Mecz ten tak jak pisaliśmy na samym początku wpisu nie powinien zostać w ogóle rozegrany. Pomimo ogromnej przewagi gospodarzy widać było w naszych zawodnikach chęć rywalizacji. Staraliśmy się najlepiej jak tylko umiemy przeszkadzać Legii w konstruowaniu ataków. Próbowaliśmy również zawiązywać akcje podaniami od własnej bramki szukając cały czas gry po ziemi, bez wybijania oraz „gry na uwolnienie”. Stworzyliśmy sobie kilka akcji, w których udało nam się przekroczyć linie środkową.
Brawa dla chłopaków, którzy pomimo bardzo niekorzystnego wyniku cały czas się starali i próbowali postawić się o kilka klas lepszemu przeciwnikowi.
O pozostałych meczach napiszemy niebawem…