Rocznik 2015 od piątku do niedzieli przebywał w Woli Chorzelowskiej na ogólnopolskim turnieju “Rado Resort Cup – W drodze na szczyt”. Rozegraliśmy dziewięć spotkań z uznanymi w całej Polsce markami i jakby to nieskromnie nie zabrzmiało, poszło nam wyśmienicie. Zajęliśmy trzecie miejsce, na które w pełni zasłużyliśmy, ale przede wszystkim cieszył nas styl. W zdecydowanej większości spotkań byliśmy stroną przeważającą, z meczu na mecz graliśmy coraz lepiej, wyciągaliśmy wnioski i fantastycznie potrafiliśmy realizować to o czym rozmawialiśmy w przerwach.
Jednak wyjazdy na turnieje to nie tylko gra w piłkę. To integracja, lepsze poznawanie się i czas na to, na co w Warszawie po prostu go brakuje. Chłopcy jako zespół funkcjonują niemal doskonale. Wspierają się, pomagają sobie, wykazują dużo empatii i zrozumienia dla słabości czy potknięć kolegów. Dzięki temu zespół czuje się ze sobą swobodnie, a między zawodnikami rodzą się przyjaźnie, które mamy nadzieję, przetrwają na lata.
Dzięki Tacie Kajtka, który nagrywał każdy mecz i od razu udostępniał nagrania mieliśmy też możliwość bieżącej analizy. Wyciągaliśmy mnóstwo wniosków. Chłopcy z wielkim zaciekawieniem oglądali swoje akcje. Trafnie oceniali zachowania taktyczne i w kolejnych spotkaniach umieli poprawiać niedociągnięcia.
Dziękujemy wszystkim przybyłym na turniej rodzicom, za pomoc w organizacji, dowiezienie chłopców na zawody, wsparcie po każdym meczu i fantastyczne, kulturalne dopingowanie drużyny. A kogo nie było, niech żałuje, bo były to cudowne trzy dni 🙂
Mieszkaliśmy w 4* hotelu Rado Resort, w fantastycznych warunkach. Mecze rozgrywaliśmy na naturalnej, perfekcyjnie przygotowanej murawie. Posiłki też w zdecydowanej większości w całości znikały z naszych talerzy, a obsługa hotelu była przemiła. W dodatku pogoda dopisała wręcz idealnie. Ciepło, słonecznie, ale nie za gorąco.
Pierwsze spotkanie rozgrywaliśmy już piątek o godzinie 18.00. Naszym rywalem byli zawodnicy Laury Chylice. Nieco zmęczeni podróżą, ale przede wszystkim podekscytowani wyzwaniem przystąpiliśmy do inaugurującego meczu i zagraliśmy bardzo dobrze. Od pierwszej do ostatniej minuty mieliśmy wyraźną przewagę. Pierwszą bramkę w 6 minucie zdobył Dallan, a potem hat-trickiem popisał się Leon! W międzyczasie po kontrze straciliśmy też jedną bramkę, jednak wynik spotkania na 5:1 dla FT ustalił Kajtek K. Asysty w tym meczu notowali Adam, Marek i Leon.
Po spotkaniu regenerowaliśmy się na basenie. Oprócz wariactw i zabaw wykonaliśmy trochę ćwiczeń z aquaaerobiku. Głodni pobiegliśmy na kolację. Po niej pierwsza odprawa. Chłopcy zostali zaskoczeni głosowaniem na kapitana. Mieli wybrać jednego, który miał nas ‘reprezentować’ przez cały turniej. Cztery głosy zebrał Zając, a po trzy Sambor i Wojtek. Mieliśmy więc już kapitana i dwóch vice kapitanów, więc mogliśmy przejść do pierwszej analizy meczu, rozdania pierwszego kompletu strojów i planu na kolejny dzień. Emocji było mnóstwo ale o 22giej cała drużyna już smacznie spała.
Pobudka była zaplanowana o 6.45 ale po co ją planować skoro żaden z zawodników o tej porze już nie spał. Ba żadne nawet nie był już w piżamie 😉 Na śniadanie, przebieranie i rozgrzewkę mieliśmy mało czasu bo już o 9 rano rozgrywaliśmy pierwszy, sobotni mecz. Na przeciw nam stanął bardzo mocny zespół Widoku Lublin.
Tym razem to rywale lepiej prezentowali się na początku spotkania co udokumentowali golem w 8 minucie meczu. Później my doszliśmy do głosu i bardzo poważnie zagrażaliśmy bramce zawodników z Lublina. Kilka razy zabrakło szczęścia byśmy doprowadzili do remisu. Widok jednak nie rezygnował i trzykrotnie ostrzelał słupki naszej bramki. Mimo wszystko walczyliśmy jak równy z równym i wydawało się, że remis jest w naszym zasięgu. Niestety końcówka spotkania potwierdziła kto był tego dnia lepszy. Widok strzelił dwa gole i zasłużenie wygrał 3:0 🙁
Kolejne spotkanie graliśmy z Bronią Radom. To był szalony, emocjonujący mecz, w którym było wszystko co kibice lubią najbardziej. Zwroty akcji, sporo goli i filmowa dramaturgia. Niestety bez happy endu dla FT. Przeważaliśmy, atakowaliśmy, ale w naszych akcjach zbyt często dominował pośpiech i brak opanowania. Gdy wyszliśmy na 1;0 to za chwilę straciliśmy bramkę na 1:1. Gdy strzeliliśmy na 2:1 to scenariusz się powtórzył. Gol na 3:2 miał nam dać trzy punkty, ale po raz trzeci Broń doprowadziła do remisu. Na domiar złego w ostatniej akcji meczu strzeliliśmy sobie samobója i mecz, w którym byliśmy lepsi przegraliśmy. Zeszliśmy z płaczem, choć z samej gry mogliśmy być bardzo zadowoleni. Gole dla FT strzelali: Antek po podaniu Wojtka, Wojtek bez asysty oraz Dallan po asyście Sambora.
Pesymistyczna wizja zajrzała nam głęboko w oczy, tym bardziej, że w kolejnych spotkaniach mieliśmy zmierzyć się z uznanymi w całej Polsce markami, takimi jak Stal Mielec czy KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Na szczęście mieliśmy chwilkę czasu na spokojną analizę, spacer po lesie oraz indywidualne rozmowy, które okazały się kluczowe.
Do meczu ze Stalą podeszliśmy niezbyt pewnie ale za to niezwykle skoncentrowani. Dokonaliśmy kilku roszad w składzie i… dość niespodziewanie wygraliśmy aż 5:0 nie dając przeciwnikom żadnych szans i żadnej nadziei na pozytywny wynik. Tym razem na listę strzelców wpisali się: Sambor – dwa razy, Antek – dwa razy i Leon. Asystowali; Antek oraz dwa razy Zając. Po końcowym gwizdku widać było jak ulżyło całej drużynie. Optymizm wrócił, a na przeciw niego stanął zespół KSZO.
I też nie miał szans. Graliśmy bardzo odpowiedzialnie. Rozważnie i dynamicznie. Przeważaliśmy, ale byliśmy nieskuteczni. Rywal ograniczał się do dalekich wykopów, z którymi radziliśmy sobie bez większych problemów. W 10 minucie podanie Antka na gola zamienił Dawid, a w 16tej piłkę przed pustą bramkę wyłożył Adam, a gola zdobył Wojtek. Zasłużenie wygraliśmy 2:0 i w znacznie lepszych nastrojach mogliśmy czekać na niedzielne mecze.
Po sobotnich zmaganiach zajmowaliśmy trzecie miejsce.
Sobotnie popołudnie spędzaliśmy aktywnie. Na basenie zorganizowaliśmy zawody pływackie. Zawodnicy w parach musieli przepłynąć dwie długości. Wygrywający przechodził dalej. W finale znaleźli się Adam i Sambor. Emocji sięgały zenitu bo chłopcy płynęli ‘czepek w czepek’ 😉 Gdy dopłynęli na metę nikt nie miał pojęcia kto pierwszy dotknął ściany. Na szczęście pomógł VAR, a zwycięzcą okazał się Sambor!
Po relaksie basenowym mieliśmy dwie odprawy przedzielone kolacją. Pomimo zmęczenia chłopcy bardzo chcieli oglądać i omawiać swoje występy. Jednak w końcu trzeba było pójść spać. Przed 22-gą wszyscy spali.
Pobudka w niedzielę o 6.15. Kto to widział! Nikt jednak nie narzekał. Tym razem mecz mieliśmy już o 8 rano, ale nie ma nic przyjemniejszego żeby wcześnie wstać aby grać w piłkę. To jest inne wstawanie niż to do szkoły. Z perspektywą meczu wstaje się łatwiej, oczy otwierają się szybciej, a umysł budzi się błyskawicznie 😉
Rywalizowaliśmy z AP Stalowa Wola. Zespół ten zajmował po sobotnich rozgrywkach czwarte miejsce. Było to więc ważne spotkanie dla układu tabeli. Tyle, że my znów graliśmy doskonale nie dając przeciwnikom żadnych szans. Tworzyliśmy sobie mnóstwo fenomenalnych okazji i równie perfekcyjnie je psuliśmy. Wydawało się, że bramka rywali jest zaczarowana. Nie trafialiśmy nawet do pustej bramki, a doskonałych sytuacjach nawet w piłkę. Wydawało się, że spadło na nas jakieś fatum i tego meczu nie wygramy. Jednak nasi zawodnicy się nie podłamywali, a z każdą minutą wchodzili na coraz to wyższe obroty. Wreszcie w 12 minucie pierwszą bramkę zdobył Wojtek po podaniu Adama. Ogromny kamień z serca spadł wszystkim zawodnikom i kibicom FT. W efekcie już minutę później było 2:0. Piękną bramkę głową, po dośrodkowaniu Antka z rzutu rożnego, zdobył Karol. W 21 minucie podwyższyliśmy wynik na 3:0 za sprawą podania Wojtka i strzału Kajtka K. i w pełni zasłużenie wygraliśmy.
Godzina przerwy i znów szykowaliśmy się do meczu, tym razem z drugą drużyną Stali Mielec. Rozpędzeni i pozytywnie nakręceni byliśmy nie do zatrzymania. Już 9 minucie prowadziliśmy 3:0. Dwa gole zdobył Wojtek po podania Kajtka K i Adama oraz Kajtek K po podaniu Wojtka. Wynik spotkania na 4;0 ustalił Dallan wykorzystując drugą asystę Kajtka K.
Pozostał nam ostatni mecz grupowy z WRS Rzeszów. Tyle, że mecz ten nie dawał nam już szans na finał. Spaść niżej też nie mogliśmy więc można powiedzieć, że był to mecz “o nic”. Ale chcieliśmy pokazać późniejszemu finaliście, że umiemy grać w piłkę. Mecz jednak zaczęliśmy źle. Rywal dominował i w 3 minucie zdobył bramkę. Zmieniliśmy ustawienie i wydawało się, że był to dobry ruch bo w 12 minucie doprowadziliśmy do remisu. Niestety później jeden prosty błąd dał gola rywalom a nasza gra się rozsypała. Chłopcy z Rzeszowa zdobyli jeszcze trzy gole i cały mecz wygrali aż 5:1.
Pozostał nam mecz o 3 miejsce.
Znów na przeciw nam stanął zespół ze Stalowej Woli. Stres ogarnął naszych zawodników. Niby byli pewni siebie, ale piłka już się tak nóg nie słuchała, podejmowaliśmy decyzje jak najmniej ryzykowne. Zależało nam ogromnie ale uwolnić potencjał w takich meczach nie jest łatwo. W dodatku rywal grał znacznie lepiej niż w pierwszym spotkaniu. Obie drużyny były bardzo ostrożne. Przez pierwsze 10 minut niewiele się działo pod bramkami. Dogodnych okazji brakowało. Jednak w 13 minucie mądrze zachował się Dallan, który wycofał piłkę do Antka. Ten bez zastanowienia uderzył na bramkę i trafił w sam jej róg. Wydawało się, że będzie już łatwiej, ale stres wcale nie odpuszczał, a dochodziło zmęczenie. Podejmowaliśmy nerwowe decyzje. Jedna z nich zakończyła się utratą gola na 1:1 w 21 minucie. Na szczęście reakcja zespołu była znakomita. 60 sekund później ponownie prowadziliśmy. Kolejną świetną akcję w tym turnieju przeprowadził Adam. Pociągnął do końcowej linii i dośrodkował tam gdzie czyhał już bramkostrzelny Leon. 2:1. Widać było wiarę, że tego prowadzenia już nam rywale nie odbiorą. A w 24 minucie najpiękniejszą akcję turnieju przeprowadził Sambor. Wprowadził piłkę z autu, kapitalnym balansem ciała mijał kolejnych rywali. Gdy czwartego miał już za plecami wpadł w pole karne i płaskim strzał w sam róg nie dał szans bramkarzowi ze Stalowej Woli. 3:1 i niebawem mogliśmy rozpocząć świętowanie. Radości nie było końca. Chłopcy śpiewali jeszcze nawet w hotelu idąc na obiad.
Tym bardziej, że podczas dekoracji okazało się, że organizatorzy najlepszym zawodnikiem turnieju, spośród około 120 zawodników wybrali Sambora! Wielkie brawa Sambi. My wyróżniamy też Kajtka Zajączkowskiego i Antka Machnio.
Była to bardzo miła wyprawa, udany turniej nie tylko pod względem piłkarskim. Dziękujemy za fajną organizację zawodów oraz perfekcyjne warunki mieszkaniowo – boiskowo – basenowe. Jeszcze raz dziękujemy rodzicom za pomoc i wsparcie! Do następnego!