- 11 października, 2020
- Opublikował Filip Dzięciołowski
- Kategoria Sprawozdania meczowe
Sobota okazała się bardzo pechowym i słabym dniem. Przegrały oba najstarsze roczniki. Niedziela za to była dniem bardzo udanym…
Pechową przegraną zakończył się sobotni mecz zawodników z grupy 2008/09. Choć do spotkania podeszli bardzo zmotywowani, a w jego trakcie byli mocno skoncentrowani i nieustępliwi to nie ustrzegli się też błędów które przełożyły się na wygraną gości.
Pierwsze starcie obu drużyn w tym sezonie wysoko wygrał zespół WBS, ale analizując jego fragmenty można było odnieść wrażenie że wynik był zbyt wysoki a rywal jest absolutnie w naszym zasięgu. Potwierdziło się to w sobotę, bo od samego początku oglądaliśmy bardzo wyrównane spotkanie. Dużo było w nim walki o środek boiska, a w pierwszej połowie bramkarze jednej i drugiej drużyny nie mieli zbyt wiele pracy. Goście próbowali więcej operować piłką i szukać budowania swoich ataków krótkimi podaniami, podczas gdy gospodarze grali bardziej bezpośrednio a największe zagrożenie stwarzali podczas stałych fragmentów gry. Do przerwy gole jednak nie padały, więc wszyscy z niecierpliwością czekali na to co wydarzy się w drugiej połowie.
Doskonale zaczęła się ona dla naszego zespołu. Już w 35 minucie rzut rożny wykonywał Krzyś Likos, a po jego świetnym (kolejnym już w tym meczu) dośrodkowaniu piłkę głową do bramki skierował Wojtek Wardzyński 🙂 Pokonanie bramkarza WBS zdecydowanie “uskrzydliło” naszych zawodników, którzy częściej niż w pierwszej połowie pojawiali się w okolicach pola karnego rywala. Niedługo po golu Wojtka celnie z rzutu wolnego na bramkę uderzył Tymek Najdzik, a w trakcie kolejnych kilku minut coraz więcej problemów defensywie przeciwników stwarzał Staś Idzikowski. Zawodnicy WBS próbowali przedostawać się na naszą połowę bocznymi sektorami boiska, ale tam wszystkie piłki padały łupem albo Kuby Zdunka i Tymka Najdzika albo Franka Wroteckiego do spółki z Rysiem Wodą. Niestety okresu dobrej gry nie potrafiliśmy udokumentować golem, co ciągle pozostawiało rywali w grze. Nie mieli oni w drugiej połowie zbyt wielu okazji do pokonania naszego bramkarza jednak w 42 minucie sztuka ta udała się im po raz pierwszy. Nie zmieniło to nastawienia naszego zespołu, który czuł się tego dnia mocny i wierzył w zdobycie decydującej bramki. Przez długie minuty piłka rzadko opuszczała połowę WBS, a kierowana przez Wiktora Woźniaka defensywa FT nie pozwalała rywalom zbytnio zbliżyć się pod nasze pole karne. Zbliżał się koniec meczu i wszyscy byli już prawie przekonani, że padnie w nim remis. Na nasze nieszczęście (a trochę przez brak skupienia), w ostatniej minucie goście dostali w postaci rzutu wolnego szansę na objęcie prowadzenia. Sytuacja pozornie nie była groźna, piłka ustawiona prawie na środku boiska a nasi zawodnicy przygotowani na “wstrzelenie” jej w pole karne. Kilkanaście sekund później rywale skakali z radości, a my nie mogliśmy uwierzyć w to co się stało – piłka wylądowała w naszej bramce, po czym sędzia zakończył to spotkanie.
Zawsze trudno znieść przegraną, a zwłaszcza w takich okolicznościach jak te sobotnie. Z przebiegu gry z pewnością zasłużyliśmy na choćby jeden punkt, a gdyby nasza skuteczność była odrobinę lepsza to nawet była szansa na zgarnięcie pełnej puli. Kiedy jednak nie wykorzystuje się stwarzanych okazji to trzeba liczyć się z tym, że jedną ze swoich może wykończyć przeciwnik. Tak stało się tym razem przez co to goście sięgnęli po zwycięstwo. Oczywiście najłatwiej pokazać palcem kogoś kto stracił piłkę przy stracie gola lub źle zachował się w polu karnym co oznaczało sytuację bramkową dla przeciwnika. My jednak dalecy jesteśmy od takich rozwiązań, bo wierzymy że odpowiedzialność w takich momentach rozkłada się na więcej jednostek. Razem zdobywamy gole i wygrywamy mecze, razem też musimy mierzyć się z konsekwencjami popełnianych błędów. Ten wynik to trudne doświadczenie, ale jesteśmy przekonani że będziemy potrafili wyciągnąć z niego odpowiednie wnioski.
Zawodnikiem meczu wybieramy Wiktora Woźniaka, który przez całe spotkanie skutecznie rozbijał ataki gości i wygrał mnóstwo indywidualnych pojedynków w obronie. Na wyróżnienie zasłużyli Staś Idzikowski, Krzyś Likos oraz Franek Wrotecki.
FT reprezentowali:
1. Jaś Siek (bramkarz w I połowie)
2. Antek Derda
3. Wiktor Woźniak
4. Tymek Najdzik
5. Franek Wrotecki
6. Staś Leszkowicz
7. Wojtek Wardzyński – 1 gol
8. Krzyś Likos – 1 asysta
9. Maciek Maciąg
10. Rysio Woda
11. Kuba Zdunek
12. Igor Szwarc (bramkarz w II połowie)
13. Mateusz Warnawin
14. Franek Stańczak
15. Staś Idzikowski
Rocznik 2007 rozegrał w sobotę trzeci mecz ligowy w przeciągu 7 dni i ewidentnie było to dla nas zbyt wiele. Wypadliśmy fatalnie, bo cechy wolicjonalne stały na dramatycznie niskim poziomie. Wypada się wstydzić i przeprosić kibiców.
Niestety zdarza się to nam po raz kolejny, co budzi tym większy zawód. Ale na usprawiedliwienie tych, którzy na meczu byli trzeba dodać, że znów nie było niemal połowy składu. Przegrała więc cała drużyna, a nie ci, którzy walczyli z Lesznowolą. Lesznowolą, która w sobotę wygrała… po raz pierwszy w tym sezonie.
Fatalnie rozpoczęliśmy ten mecz, tracąc 4 bramki w 20 minut. To już trzeci raz w tym sezonie, w którym mecz się dla nas kończy w tak krótkim odstępie czasu. Później zostaje nam poprawić swoje zaangażowanie, a co za tym idzie styl, co wychodzi nam za każdym z tych trzech meczów z dużą łatwością i znów się pocieszamy, że przecież druga połowa była lepsza.
Niestety to nic nie daje, bo jak widać niczego się nie uczymy, powielamy te same błędy i szukamy usprawiedliwień (zła pogoda, zły sędzia, rano nie lubimy grać?!) A za tydzień kolejny ważny i trudny mecz, w którym znów po 20 minutach będziemy mogli wracać do domów?
Honorowego gola jeszcze w pierwszej połowie strzelił jeden z tych zawodników, któremu waleczności nie można było odmówić, czyli Mikołaj Warnawin. Asystę zanotował Szymon Kazana.
Zawodnika meczu można jedynie szukać w gronie piłkarzy rywala. U nas ciężko wystawić komukolwiek dobrą notę.
FT reprezentowali:
- Igor Kyrcz
- Szymon Kyrcz
- Julek Sveen – kapitan
- Szymon Wolak
- Kuba Musialik
- Łukasz Sadowski
- Tomek Pilarek
- Szymon Kazana
- Igor Wydmański
- Bartek Kowalczyk
- Karol Klimek
- Mikołaj Warnawin – 1 gol
- Franek Tkaczyk
Historyczna, bo pierwsza, ligowa wygrana zawodników z rocznika 2011 stała się w niedzielę faktem 🙂 Nie tylko samo zwycięstwo cieszy, ale też jego rozmiar i styl w jakim zostało osiągnięte 🙂
Od początku meczu nasz zespół osiągnął zdecydowaną przewagę i odważnie atakował bramkę gości z Karczewa. W trakcie pierwszych 10 minut stworzyliśmy sobie aż 8 dogodnych szans na pokonanie bramkarza przeciwników. Niestety szwankowała skuteczność. Kilku okazji nie wykorzystał Dominik Lipski, a blisko zdobycia gola byli również Emil Skolimowski, Jaś Pyzel, Tomek Teofilak czy Antek Drózd. Na pierwsze trafienie musieliśmy jednak poczekać do momentu pojawienia się na boisku Antka Kubickiego. Niedługo po swoim wejściu trafił po raz pierwszy, a tuż przed końcem kwarty skutecznie wykończył podanie Antka Drozda i mógł cieszyć się z drugiego gola 🙂
Druga część gry ogólnie była trochę bardziej wyrównana, choć na jej początku do siatki rywali ponownie trafił Antek Kubicki 🙂 Nasz zespół ciągle lepiej wyglądał na boisku i stwarzał sobie okazje do kolejnych trafień. Ponownie blisko pokonania bramkarza przeciwników był Antek Drózd, Oskar Waliszczak szukał mocnych strzałów z dystansu a Dominik Lipski uprzykrzał jak tylko mógł życie obrońców Mazura. Szans z obu stron było sporo, ale kibicie w drugiej kwarcie musieli zadowolić się jedynie golem Antka Kubiciego.
Pierwsze minuty trzeciego kwadransa należały do naszych przeciwników, którzy szybko wywalczyli sobie rzut karny. Strzelony gol mógłby dodać im wiary we własne umiejętności, ale na nasze szczęście zawodnik wykonujący “jedenastkę” spudłował i nadal zachowywaliśmy czyste konto. Chwilę później Dominik Lipski przeprowadził groźną indywidualną akcję trafił piłką w słupek, co było wyraźnym sygnałem że nasi zawodnicy nie zamierzają zwalniać tempa. Bohaterem końcówki tej części gry został Oskar Waliszczak, który zdobywając dwa gole pozwolił naszemu zespołowi odetchnąć i ze spokojem wyczekiwać ostatniej kwarty.
Jak się okazało, w niej zobaczyliśmy aż 5 goli. Co lepsze, autorami wszystkich byli zawodnicy FT! 🙂 Trzykrotnie bramkarza Mazura pokonał Antek Kubicki, który w całym meczu uzbierał imponującą ilość 6 goli. Po jednym trafieniu zaliczyli też Hubert Jaśkowiak i ustalający wynik meczu mocnym strzałem z narożnika pola karnego – Jaś Pyzel. Nasi zawodnicy stworzyli sobie jeszcze kilka świetnych okazji, ale więcej razy do siatki rywali nie udało się trafić. Tego dnia byliśmy zespołem dużo lepszym od gości, którzy nie byli w stanie przeciwstawić się bardzo dobrze funkcjonującemu zespołowi FT 🙂
Był to zdecydowanie najlepszy mecz w wykonaniu naszych najmłodszych “ligowców”. Chłopcy nie tylko przewyższali rywala umiejętnościami piłkarskimi, ale przede wszystkim górowali nad nim organizacją gry oraz bezbłędnym realizowaniem przedmeczowych założeń. Udowodnili też, głównie sobie 🙂 , że praca jaką wykonują na treningach daje efekty a poprawę gry widać na każdym kolejnym spotkaniu. Mecz z Mazurem przechodzi już jednak do historii, a my z niecierpliwością wypatrujemy następnego ligowego przeciwnika 🙂
W tym meczu dwóch zawodników zasłużyło żeby uznać ich za najlepszych. Jeden pewnie bardziej oczywisty – Antek Kubicki (zdobywca 6 goli!), a drugi możliwe że trochę mniej – Tomek Olewniczak (skuteczny i bezbłędny w odbiorze piłki). Kilku zawodników zasłużyło też na wyróżnienie, a są to: Marcin Słysz, Antek Tokarski, Oskar Waliszczak, Emil Skolimowski, Jaś Pyzel, Dominik Lipski, Tomek Teofilak, Antek Drózd, Hubert Jaśkowiak, Maks Łukaszewski i Jaś Gizowski 🙂
FT reprezentowali:
1. Marcin Słysz (bramkarz w I i II kwarcie/kapitan) – 1 asysta
2. Antek Tokarski
3. Oskar Waliszczak – 2 gole, 1 asysta
4. Emil Skolimowski – 2 asysty
5. Jaś Pyzel – 1 gol
6. Dominik Lipski – 1 asysta
7. Tomek Teofilak – 1 asysta
8. Antek Kubicki – 6 goli
9. Antek Drózd – 1 asysta
10. Tomek Olewniczak
11. Hubert Jaśkowiak – 1 gol
12. Maks Łukaszewski
13. Jaś Gizowski (bramkarz w III i IV kwarcie)
Mecz rocznika 2012 z Warszawską Akademią Futbolu, niemal w ostatniej chwili został odwołany. Aby nie tracić meczowego weekendu zorganizowaliśmy grę wewnętrzną. I to był strzał w dziesiątkę, bo tak emocjonujące, stojącego na dość wysokim poziomie mecze są najlepszym sposobem na rozwój zawodników.
W pierwszej kwarcie wydawało się, że składy nie zostały dobrane najlepiej, bo biali osiągnęli wyraźną przewagę i już w 2 minucie wyszli na prowadzenie za sprawą gola Stefana Słoniewskiego. Jednak już pierwsza kwarta żółtych zakończyła się golem wyrównującym Szymona Rogozińskiego po podaniu Kuby Komorowskiego. Kolejne minuty pierwszej odsłony nadal przebiegały pod dyktando białych i tym razem udokumentowane zostały dwoma trafieniami. Oba ponownie zanotował Stefan Słoniewski wykorzystując podania Sergiusza Kęsika i Wojtka Woźniaka. Wydawało się, że pierwsza kwarta zakończy się wyraźnym zwycięstwem białych, jednak żółci w ciągu ostatnich dwóch minut zdobyli dwa gole. Najpierw trafił Andrzej Tokarski, a następnie Marcin Świdnicki i było 3:3.
W drugiej kwarcie mecz był już znacznie bardziej wyrównany. Dobrze spisywali się obaj bramkarze, czyli Gniewko Sękowski i Bartek Miszczenko. Trochę więcej pracy miał Gniewko, ale gola puścił Bartek, choć w tej sytuacji był kompletnie bez szans, bo była to przypadkowa bramka samobójcza jednego z zawodników z pola. Zółci wygrywali 4:3.
Trzecią kwartę wygrali z kolei biali, ale też tylko jednym golem, więc znów mieliśmy remis. Bramki zdobyli w tej części Wojtek Woźniak – dwie i Adaś Haft-Szatyński jedną. Asysta przypadła Andrzejowi Tokarskiemu. Mecz był bardzo zacięty, a upływający czas wywoływał coraz większe emocje, bo mimo że była to tylko gra wewnętrzna, wszystkim zależało na zwycięstwu. O tym miała zdecydować ostatnia kwarta.
Tu dramaturgia sięgnęła zenitu. W 51 minucie na prowadzenie drużynę żółtych wyprowadził Szymon Rogoziński. Na 5 minut przed końcem meczu do remisu doprowadził Bartek Miszczenko (w 3 i 4 kwarcie grał w polu, a do bramki wszedł Stefan Słoniewski). Jednak jeszcze w tej samej minucie znów na prowadzeniu byli żółci po goli Adasia Haft-Szatyńskiego. Biali przez moment zdawali się na załamanych, ale po chwili ruszyli do odrabiania strat. Gniewko Sękowski wyczyniał cuda w bramce. Dla jednych czas się zatrzymał, a drugim uciekał w błyskawicznym tempie. W końcu jednak w 58 minucie Kuba Woda podał do Sergiusza Kęsika, który dzięki regularnej pracy nad obiema nogami nie miał problemów z uderzeniem lewą stopą. Uderzył i trafił ku rozpaczy żółtych i radości białych. 7:7.
Tym razem biali ruszyli do ataku ale “piłkę meczową” w fantastycznym stylu obronił Stefan Słoniewski!
A więc: RZUTY KARNE!
Każdy miał szansę uderzyć i tu też na rozstrzygnięcie czekaliśmy aż do ostatniej serii. Wreszcie biali okazali się zwycięzcami po zwycięstwie 6:5! Uff, można było odpocząć i pogratulować wszystkim aktorom tego spektaklu!
FT reprezentowali:
ŻÓŁCI:
- Gniewko Sękowski – bramkarz
- Kuba Komorowski
- Marcin Świdnicki – 1 gol
- Mateusz Banzarewicz
- Adaś Haft-Szatyński – 1 gol
- Szymon Rogoziński – 2 gole
- Andrzej Tokarski – 1 gol i 1 asysta
BIALI:
- Bartek Miszczenko – bramkarz w I i II kwarcie, 1 gol
- Stefan Słoniewski – bramkarz w III i IV kwarcie, 3 gole
- Kuba Woda -1 asysta
- Wojtek Woźniak – 2 gole i 1 asysta
- Sergiusz Kęsik – 1 gol i 1 asysta
- Maciek Wierzbicki
W niedzielę po wygranym spotkaniu rocznika 2011 na boisko wyszli o rok starsi koledzy z rocznika 2010. Gościliśmy WBS, z którym w poprzednim starciu udało nam się wygrać 8:1, liczyliśmy więc na komplet punktów.
Pierwszą kwartę zaczęliśmy ofensywnie, tak jak w środowym meczu z WAPem. Także i tym razem udało nam się strzelić 3 bramki w 15 minut. Podobnie jak przed kilkoma dniami, Mateusz Gracz miał udział przy każdym z tych goli. Wynik pozwolił nam na spokojne granie, próbowania różnych rozwiązań i zmian formacji.
W drugiej kwarcie nikomu nie udało się strzelić gola, mimo że obydwie ekipy miały swoje sytuacje. Zawodziła skuteczność.
Naszym celem na drugą połowę było zachowanie czystego konta. Niestety to się nie udało. W trzeciej kwarcie obie drużyny zdobyły po jednym golu. Tak też było w czwartej kwarcie. Mecz wygraliśmy 5:2, możemy się cieszyć z trzech punktów ale styl pozostawia wiele do życzenia. Częsty brak pomysłu na grę, słabe rozgrywanie piłki od tyłu, a czasem nawet jego brak sprawił, że nie było to dla nas łatwe spotkanie. Przeciwnicy się “nie położyli”, widać było u nich brak koncentracji w pierwszej kwarcie, lecz każda kolejna minuta sprawiała, że goście grali co raz lepiej. Gdyby była piąta kwarta nikt nie wie jak spotkanie by się zakończyło 🙂
Zawodnikiem meczu zostaje Mateusz Gracz, który miał udział przy czterech bramkach z pięciu zdobytych przez naszą drużynę. Wyróżnić niestety nie można nikogo w kontekście całego spotkania, gdyż większość naszych zawodnikach miała tylko dobre “momenty”.
FT reprezentowali:
- Mateusz Gracz – 2 gole i 2 asysty
- Filip Chwesiuk – bramkarz i asysta
- Igor Makowski – asysta
- Michał Jaroszewicz – gol
- Krzysio Komorowski
- Julek Maleszewski – asysta
- Wojciech Fimowicz – kapitan
- Dawid Nowak
- Bartek Majer
- Michał Klonowski
- Mikołaj Rutkowski – gol
- Sebastian Klotz – gol